Praca na SORze: „Czasami startujemy trochę ze straconej pozycji”

Kobieta i koronawirus na SORze. O tym, jak wygląda praca lekarza w dobie pandemii oraz o tym, czy sytuacja w najbliższych tygodniach ma szansę się poprawić rozmawiamy z Julią Piątek. Społeczności Instagrama znana bardziej jako śpiewająca emergency_queen u nas opowiada o tym, jak teraz radzi sobie z rzeczywistością.

Zacznijmy standardowo: dlaczego akurat praca na SORze?

Jestem pełnokrwistą i szaloną osobą. Chciałam wybrać energiczną dziedzinę medycyny, w której nie będę się nudziła podobnymi przypadkami dzień w dzień. Najgorsze co mogłoby mi się przytrafić to rutyna. Nie ukrywam też, że jako studentka zawsze miałam gdzieś z tyłu głowy, że ratowanie życia w stanach nagłych jest takie heroiczne i godne podziwu. Takim sposobem wybór specjalizacji padł na medycynę ratunkową.

Kobieta ma w tej pracy łatwiej czy trudniej niż mężczyźni? Dlaczego?

Według mojej mamy nie jest to dziedzina dla kobiet, ale ja od zawsze byłam uparta i miałam swoją głowę. Niektórzy do dzisiaj widzą mnie bardziej w roli lekarza dermatologa, ale to nie dla mnie. Nie uważam, że pracę można tak dzielić - na męską lub damską. Nie chodzi tu o emancypację, bardziej o to, że trzeba robić w życiu to, co się lubi. Znam tyle samo kobiet, co mężczyzn, którzy wybrali medycynę ratunkową. Owszem, praca jest zarówno psychicznie jak i fizycznie obciążająca, ale pracujemy w zespołach, w których się wzajemnie wspieramy. Osobiście uważam, że praca chirurga jest o wiele bardziej fizyczna i to jest dziedzina, której jako kobieta bym nie wybrała.

Koronawirus – jak dziś wygląda Twoja praca?