Ratownik medyczny: Jesienią ten „system” może się załamać
Pandemia ograniczyła działalność przychodni POZ, w efekcie czego linią pierwszego kontaktu z pomocą medyczną stało się pogotowie. Eksperci alarmują, że to oznacza duże ryzyko przeciążenia pogotowia jesienią, w okresie wzrostu zachorowań na grypę i infekcje grypopodobne.
Adam Piechnik – ratownik medyczny z kilkunastoletnim stażem ostrzega przed jesiennym paraliżem systemu opieki zdrowotnej. Jak tłumaczy, już teraz ratownicy muszą wyjeżdżać do zdarzeń, które nie wchodzą w zakres ich obowiązków. Mowa m.in. o przypadkach będących np. następstwem powikłań czy zaniedbań w opiece pielęgnacyjnej przy chorobach przewlekłych, które normalnie powinny leżeć w gestii lekarza rodzinnego.
Obecnie medycyna rodzinna przeszła w tryb telemedycyny, a tradycyjna wizyta u lekarza jest w wielu miejscach niemożliwa. Dlatego dyspozytorki informują chorych, że jeżeli jest potrzebny kontakt z lekarzem to należy zadzwonić na pogotowie. Tymczasem dwie trzecie zespołów pogotowia ratunkowego w Polsce to zespoły bez lekarza.
Na miejscu okazuje się, że pacjent owszem wymaga specjalistycznej konsultacji, w związku z tym transportowany jest do szpitala. Ratownik za ten stan wini decydentów i ich złe decyzje. Z tego powodu opieka nad pacjentami, u których nie występuje bezpośrednie zagrożenie życia i zdrowia, jest de facto przenoszona na zespoły pogotowia ratunkowego.
Źródło: www.rynekzdrowia. pl