Studenci chętnie przychodzą na zajęcia, bo doceniają możliwość działania w realnej sytuacji
Studenci chętnie uczestniczą w takich zajęciach? Stresują się, są podekscytowani?
Tak, myślę, że studenci chętnie przychodzą na zajęcia, ponieważ doceniają możliwość działania w realnej sytuacji, gdzie nie mają pomocy od swoich bardziej doświadczonych – już pracujących – kolegów i mogą liczyć tylko na swoją wiedzę i umiejętności. Jest to również miejsce gdzie mogą sprawdzić się w roli lidera, spróbować porozmawiać z pacjentem, zebrać wywiad oraz ćwiczyć komunikację w zespole.
Nieodzownym elementem symulacji medycznej jest debryfing, czyli omówienie tego co się wydarzyło w trakcie ćwiczeń. Studenci od razu otrzymują więc informację zwrotną na temat podjętych przez siebie działań, a także mogą obejrzeć nagranie i samodzielnie ocenić swoje umiejętności. Ważne żeby osoba prowadząca debryfing była z tego przeszkolona, ponieważ dobry instruktor może tak poprowadzić omówienie, że studenci sami dojdą do tego co zrobili dobrze, a jakie zachowania lub umiejętności mogli by jeszcze poprawić. Niewłaściwe omówienie może skutkować, negatywnym podejściem do tego typu ćwiczeń.
Pracuje Pan również jako ratownik/pielęgniarz – jak pan ocenia przygotowanie praktyczne studentów do wykonywania zawodu?
To jest temat który się często przewija w wielu miejscach w których pracowałem. Często słyszymy, że nowe pokolenia są gorzej przygotowane niż poprzednie. Mniej mają zajęć praktycznych a więcej teorii. Może być w tym trochę prawdy, natomiast moim zdaniem więcej zależy od samego studenta. Spotykam się z osobami, które mają bardzo dobre umiejętności praktyczne, oraz są chętne do pracy – podchodzą, zadają dużo pytań, chcą spróbować zrobić wiele rzeczy samemu.
Z drugiej strony zdarzają się studenci, którzy chcą jak najszybciej wyjść z praktyk, a jak nie, to i tak siedzą cały czas „z nosem w komórce” i nie są chętni, aby ćwiczyć. Myślę, że tak było wcześniej i jest teraz. W trakcie symulacji i w salach umiejętności technicznych można zdobyć wiele umiejętności takich jak zakładanie kaniuli, badanie pacjenta czy praca w zespole – jednak później trzeba to przenieść na praktykę, chodząc jak przysłowiowy cień za personelem i wykonywać te wszystkie medyczne czynności samodzielnie, ale pod ich fachowym okiem.
Koronawirus niestety nie odpuszcza – jak w Centrum Symulacji Medycznej zmieniła się Wasza praca w tym czasie?
Najważniejsza rzecz jaka się zmieniła to oczywiście brak studentów na miejscu. Wiele zajęć, takich jak pierwsza pomoc, czy ratownictwo medyczne prowadziliśmy online. Wymagało to sporej ilości naszej pracy i obmyślenia jak to technicznie wykonać – jednak myślę, że nam się to udało. Oprócz tego szkoliliśmy personel medyczny ze szpitali klinicznych naszego uniwersytetu z zastosowania środków ochrony indywidualnej. Było to bardzo duże wyzwanie dla naszego centrum symulacji, ponieważ musieliśmy wymyślić całą formułę takich ćwiczeń i poprowadzić je z zachowaniem maksimum bezpieczeństwa dla Nas i dla personelu. Zajęcia odbywały się w grupach 3-4 osobowych i trwały około godziny. Fizycznie nie dalibyśmy sobie z tym rady, gdyby nie pomoc studentów z naszego koła symulacji medycznych, którym jeszcze raz chciałbym w tym miejscu podziękować.
A prywatnie, jak Pan sobie radzi podczas pandemii?
Dziękuję, całkiem dobrze, choć mam nadzieję, że w niedługim czasie sytuacja epidemiologiczna zostanie opanowana i życie choć trochę wróci do stanu przed nią.