W góry wychodzę TYLKO rano! - Strona 2 z 2 - ratownicy24.pl
Reklama

W góry wychodzę TYLKO rano!

Często przerywasz urlop/ wypoczynek by pomóc innym?

W trakcie urlopu taka sytuacja zdarzyła mi się po raz pierwszy, ale poza nim było kilka takich incydentów. Sam się czasem śmieje, że jestem chyba w tzw. czepku urodzony. Gdy uda się pacjenta uratować człowiek się z tego bardzo cieszy. Ale gdy podczas akcji coś pójdzie nie tak, to trudno jest o tym mówić. Mam niestety kilka takich wydarzeń za sobą, w których brałem udział jako osoba prywatna (nie będąc w pracy) i które zapadły mi w pamięci na długie lata. Jedna z nich to była głośna sprawa wypadku drogowego w Głuchowie koło Łodzi, który miał miejsce 13 grudnia. Kierowca potrącił wtedy na pasach 16-letnią dziewczynkę. Przejeżdżaliśmy akurat tamtą drogą z kolegą do pracy i byliśmy świadkami całego zdarzenia. Jednocześnie jako jedyni (i to jest przykre), zatrzymaliśmy się, żeby pomóc poszkodowanej dziewczynce. Pomimo prawie dwugodzinnej walki, najpierw samotnej, później już z Zespołem Ratownictwa Medycznego, nie udało się jej uratować. A wszystko działo się na oczach zrozpaczonych rodziców i rodziny tego dziecka. A jeśli dziecko umiera komuś na rękach, a tak było w tym przypadku, to psychika daje o sobie znać. Potem w sądzie musiałem spojrzeć w oczy i sprawcy tej tragedii i rodzicom, którzy wiedzieli, że walczyliśmy o ich dziecko do samego końca. Sprawca natomiast okazało się, że ponad dwukrotnie przekroczył dopuszczalną prędkość i do tego wyprzedził drugi samochód, który prawidłowo zatrzymał się przed przejściem dla pieszych. Zabił to dziecko z premedytacją i dla mnie jest po prostu zwykłym mordercą. A takich kierowców powinno się bardzo surowo karać.

Jak Twoja rodzina reaguje na Twoje poświęcenie/ zaangażowanie w pracę?

Moja rodzina wie, czym się zajmuję. Jest przyzwyczajona, że jeśli coś się stanie, jestem gotowy nieść pomoc. Nie zwracają więc na to uwagi. Mam bardzo duże wsparcie w swoich dzieciach: 17-letnim niepełnosprawnym synu i dwóch córkach – 8 i 10- letniej. Działam także w Piotrkowskim Stowarzyszeniu Honorowych Dawców Krwi „Krwinka”. Istnieje przy niej Społeczna Akademia Bezpieczeństwa. Tworzy ją grupa społeczników, którzy chcą się nauczyć pierwszej pomocy. Lubią to robić i starają się wykorzystywać tę wiedzę w praktyce. Moje dzieci – i to cała trójka – są także członkami Akademii. Pomagają mi, często służąc jako pozoranci w ćwiczeniach udzielania pierwszej pomocy. Ale w prawdziwej akcji jeszcze nie brały udziału.

Przeszło Ci kiedyś przez myśl, żeby robić w życiu coś innego? Zmienić zawód?

Nie. Nigdy mi nie przeszło przez myśl by zmienić zawód ani żeby robić cokolwiek innego.

Jak wygląda Twoja praca w obecnej sytuacji epidemiologicznej?

Niestety pandemia zmieniła bardzo dużo. Nie tylko w pracy, ale również prywatnie. I myślę, że to nie tylko dotyczy mnie, ale wszystkich, również tych, którzy pracują na pierwszej linii ognia z SARS-CoV-2. Każdy, bez względu na to czy jest lekarzem, ratownikiem medycznym, pielęgniarką, diagnostą laboratoryjnym czy innym pracownikiem służby zdrowia, pracując naraża zarówno siebie jak i swoich bliskich. Szczególnie jeżeli miało się kontakt z zakażonym pacjentem. Do tego dochodzi niepewność, kiedy się czeka na swój wynik PCR lub pacjenta czy co gorsza trzeba pójść na kwarantannę. Takie sytuacje zmieniają całkowicie psychikę człowieka. W wielu przypadkach brakuje też podstawowych środków ochrony osobistej, nie mówiąc już o zestawach do ochrony biologicznej. A jeżeli ktoś głośno o tym mówi to zwalnia się go z pracy. W tym wszystkim są jeszcze sytuacje, w których czytamy, że umarł ktoś z naszych, ktoś to poświęcił swoje życie walce z niewidzialnym wrogiem. Mimo to każdy z nas codziennie jedździ do pracy by wałczyć o życie pacjentów.

Właśnie. Walczysz na pierwszej linii frontu z koronawirusem. Czy miałeś chociaż chwilę, żeby pomyśleć: „Ja też się boję, pomimo że, jestem ratownikiem”?

Ktoś kiedyś powiedział, że tylko głupiec się nie boi. Czy się boję? Oczywiście, że tak. Mam troje dzieci w tym jedno niepełnosprawne, więc wyjazd z domu na każdy dyżur to zawsze obawa czy wrócę cały i zdrowy. Nie dotyczy to tylko obecnej sytuacji związanej z koronawirusem i możliwości kontaktu z zakażonym pacjentem lub ewentualnej kwarantanny. Musimy pamiętać, że coraz częściej dochodzi także do agresji ze strony pacjentów w stosunku do ratowników. Groźby, wyzwiska czy czynna napaść na nas w trakcie wykonywania obowiązków służbowych, zdarza się coraz częściej, a konsekwencje prawne dla sprawców pozostawiają wiele do życzenia. To musi się zmienić.

Reklama
Reklama

Sklep

Najnowszy numer czasopisma<br />
Na Ratunek 1/2024<br />
<br />
<br />
<br />
<br />

Najnowszy numer czasopisma
Na Ratunek 1/2024




35,00 zł

zawiera 8% VAT, bez kosztów dostawy

Kup teraz
NOWOŚĆ: Podręczna Tarcza Ratunkowa<br />
<br />
<br />
<br />
 <br />

NOWOŚĆ: Podręczna Tarcza Ratunkowa




49,90 zł

zawiera 23% VAT, bez kosztów dostawy

Kup teraz
NOWOŚĆ: Pacjent pediatryczny w praktyce ratownika medycznego (e-book)<br />
<br />
<br />

NOWOŚĆ: Pacjent pediatryczny w praktyce ratownika medycznego (e-book)


49,00 zł

zawiera 5% VAT, bez kosztów dostawy

Kup teraz
KSIĄŻKA: Drożność dróg oddechowych w praktyce ratownika medycznego<br />
<br />
<br />

KSIĄŻKA: Drożność dróg oddechowych w praktyce ratownika medycznego


149,00 zł

zawiera 5% VAT, bez kosztów dostawy

Kup teraz
Poznaj nasze serwisy

Nasze strony wykorzystują pliki cookies. Korzystanie z naszych stron internetowych bez zmiany ustawień przeglądarki dotyczących plików cookies oznacza, że zgadzacie się Państwo na umieszczenie ich w Państwa urządzeniu końcowym. Więcej szczegółów w Polityce prywatności.