Bycie ratownikiem medycznym to za mało, aby być dobrym instruktorem
Wypadek wywrócił do góry nogami jego życie, ale dzięki niemu zrozumiał jak ważna jest pierwsza pomoc. O jej udzielaniu, przeprowadzonych szkoleniach i nie tylko– Mateusz Wawryszuk.
Jak ważna jest dla Ciebie pierwsza pomoc?
Bardzo ważna. Całe moje obecne życie zawodowe skupia się właśnie na pierwszej pomocy. Świadomość i wiedza na ten temat jest dość mała w Polsce, ale na szczęście z roku na rok coraz większa. Działania świadków zdarzenia są nieodłącznym elementem ratownictwa medycznego. Pierwsza pomoc jest elementarnym ogniwem w łańcuchu przeżycia oraz każdego systemu ochrony zdrowia. Jeżeli ono nie zadziała prawidłowo, to następnie zawodowcy mogą już nie być w stanie uratować poszkodowanego (np. w sytuacji nagłego zatrzymania krążenia). Trzeba w nią inwestować, tak samo jak w lepsze karetki, czy nowoczesne szpitale. Dlaczego? Chociażby po to, aby świadkowie nie wzywali pogotowia, gdy nie jest potrzebne. A to niestety zdarza się bardzo często i jest kwestią pomijaną i traktowaną po macoszemu.
Kiedy byłeś na studiach medycznych doznałeś poważnego wypadku motocyklowego,który wykluczył Cię z pracy w pogotowiu. Jaka wobec tego była Twoja droga do zostania międzynarodowym instruktorem pierwszej pomocy EFR?
Droga była długa i wyboista. Wszystko zaczęło się od wypadku, do którego doszło po pierwszym roku studiów. Wypadek był dość poważny. Zwichnąłem bark, złamałem z przemieszczeniem i wieloodłamowo kość udową i potrzaskałem nadgarstek. Jednak najgorsze było uszkodzenie splotu ramiennego. Naderwałem kilka korzeni, które spowodowały paraliż lewej ręki. Na całe szczęście nerwy częściowo się zregenerowały. Ręka nie jest już taka sama, ale jest. Miałem bardzo dużo szczęścia.
To wydarzenie wywróciło moje życie do góry nogami. Pierwszy rok spędziłem na urlopie zdrowotnym, operacjach i rehabilitacji.. Miałem jeszcze nadzieję, że uda mi się wrócić do ratownictwa. Niestety. Po roku zrezygnowałem ze studiów i rozpocząłem zaoczne studia z zarządzania. Pojawił się problem ze zrostem kości udowej, nieudane operacje i ciągła rehabilitacja.
Nie wiedziałem, czym się zająć. Podejmowałem się pracy w sprzedaży, nieruchomościach i HR. Przez mój stan zdrowia nie mogłem wydajnie pracować. Musiałem za każdym razem rezygnować. Dwa lata zastanawiałem się, czym się zająć.
Na studiach uczyłem się jak ważny jest dobór pracy do swoich talentów i osobowości. Nie mogłem już wykorzystywać swoich zdolności manualnych. Musiałem skupić się na innych mocnych stronach. Nie mogłem dźwigać, ale mogłem mówić. Wpadłem więc na pomysł, że założę firmę zajmującą się szkoleniami pierwszej pomocy.
Było to dla mnie idealne rozwiązanie. Praca była elastyczna i głównie w domu. Najważniejsze było to, że mogłem zostać w branży ratowniczej. Musiałem tylko wyszkolić się jako instruktor. I tak zapisałem się na kurs instruktora pierwszej pomocy EFR. Szkolenie prowadziła niesamowita Ane Piżl z Adrenaltiki. To były najlepiej zainwestowane pieniądze w moim życiu. Bycie ratownikiem medycznym to za mało, aby być dobrym instruktorem. Instruktorzy są nauczycielami, a do tego potrzeba zdobyć wiele umiejętności z zakresu dydaktyki. Po trzech latach od wypadku udało mi się wrócić na ratownictwo medyczne, które ukończyłem w 2018 r.