„Jestem naprawdę szczęśliwa, że mogę być w tym miejscu” – rozmowa z Karoliną Nowak
A ze strony pacjentów?
Zdarzyło mi się usłyszeć od pacjenta, że on kobiety do takiej pracy by nie przyjął. Najczęściej jednak reakcje są raczej pozytywne. Zdarza się też, że pacjenci lub ich rodziny, widząc kobietę w ZRM są zdziwieni, albo z góry zakładają, że jest ona pielęgniarką lub lekarzem, ponieważ zawód ratownika medycznego kojarzy im się wyłącznie z mężczyznami.
Co sądzisz o sytuacji kobiet w ratownictwie medycznym? Czy twoim zdaniem dyskryminacja w środowisku ze względu na płeć jest zauważalna?
Muszę zaznaczyć, że pracuję w zawodzie stosunkowo krótko, dlatego wydaje mi się, że mój pogląd na temat kobiet w ratownictwie medycznym nie jest wystarczająco szeroki. Na pewno można zauważyć, że mężczyźni stanowią większość, jeśli chodzi o zespoły ratownictwa medycznego, za to w przypadku szpitalnych oddziałów ratunkowych jest raczej odwrotnie. Myślę, że nie jest to spowodowane dyskryminacją kobiet, a bardziej specyfiką pracy. Nie da się ukryć, że praca w pogotowiu jest bardziej obciążająca fizycznie, ze względu na chociażby konieczność znoszenia pacjentów z wyższych pięter, czy ilość i ciężar sprzętu z jakim idzie się na wizytę itp. Jeśli chodzi o przyjmowanie kobiet do pracy nie zauważyłam w moim otoczeniu, by były z tym jakiekolwiek problemy, a dysproporcje w ilości kobiet w ZRM a w SOR wynikają z osobistych preferencji ratowniczek co do wyboru miejsca pracy.
Miałaś okazję pomagać uchodźcom na przejściu granicznym w Medyce. Jak znalazłaś się na granicy? Jak wyglądała praca w tym miejscu?
Nasze WPR nawiązało porozumienie z jednostką w Przemyślu. Wspólnie udzielaliśmy pomocy ukraińskim uchodźcom w punkcie medycznym znajdującym się w Placówce Straży Granicznej w Medyce, a także w miejscach za przejściem granicznym, gdzie uchodźcy przemieszczali się pieszo do czekających na nich autokarów. Zdarzało się też, że musieliśmy pomagać w transporcie pacjentów do szpitala w Przemyślu.