Marsz antyszczepionkowców. Ratownik odpowie za udział - ratownicy24.pl
Reklama
Drożność dróg oddechowych w praktyce ratownika medycznego

Wyszukaj w serwisie

Marsz antyszczepionkowców. Ratownik odpowie za udział

Marsz antyszczepionkowców
istockphoto

W sobotę w Lublinie miał miejsce marsz antyszczepionkowców. Kilkaset uczestników protestowało podczas tzw. „Marszu o wolność” przeciwko próbie wprowadzenia obowiązkowych szczepień na COVID-19. Wśród protestujących był Robert Oleniacz, ratownik medyczny.

Kontrowersyjne wypowiedzi

Przemawiający na proteście ratownik twierdzi, że testy na koronawirusa „pokazują bzdury”, a lekarzy biorących pieniądze za pacjentów covidowych nazywał „chciwymi i kupionymi”. Do zgromadzonych mówił, że wśród innych protestujących są ratownicy medyczni, którzy rzekomo nie mogą wyjawić tego, co myślą.

Opowiadał także o pewnej „haniebnej rzeczy”. Twierdzi, że przed świętami wielkanocnymi szpital tymczasowy w Lublinie został „zapchany, kiedy przyjechał pan minister z premierem”. Jak mówił, miało to na celu pokazanie przed kamerami sporej liczby pacjentów, którzy mieli być przewiezieni ze Szpitala Klinicznego nr 1 do szpitala tymczasowego, a po wizycie przedstawicieli rządu mieli być odwiezieni z powrotem do klinicznego.

Zgromadzeni przyjęli wypowiedź Oleniacza z aplauzem. Podczas marszu wykrzykiwano hasło „śmierć wrogom ojczyzny”.

Informacje niezgodne z prawdą

Jak się okazuje podane informacje przez ratownika podczas strajku antyszczepionkowców nie były zgodne z prawdą. Premier Morawiecki przyjechał z wizytą do szpitala tymczasowego 12 marca 2021 r., jednak minister zdrowia Adam Niedzielski nie uczestniczył w niej. Sam premier nie przebywał w strefie oddziału wewnętrznego.

Jak mówił Lech Sprawka w rozmowie z „ Gazetą Wyborczą”, jedyny wgląd na salę dla chorych był przez okienko, gdzie była widoczna tylko i wyłącznie część oddziału respiratorowego, a przebywał tam tylko jeden pacjent. Dodał także, że nie było to absolutnie tłem do późniejszej konferencji prasowej, ponieważ zorganizowana była w przestrzeni bez możliwości kontaktu, choćby wzrokowego z oddziałami szpitala tymczasowego.

Konsekwencje dla ratownika

Wioleta Wojciechowska, rzeczniczka szpitala w Lubartowie, gdzie obecnie zatrudniony jest Robert Oleniacz, w rozmowie z Onetem przekazała, że postanowili odciąć się od jego wypowiedzi i rozwiązać umowę za porozumieniem stron. Jednakże ratownik nie pojawił się na miejscu, nie ma z nim także kontaktu, nie odbiera telefonów. Jeśli się nie pojawi na miejscu, dyrekcja nie zleci mu więcej dyżurów.

Źródło: onet.pl

Reklama
Reklama
Poznaj nasze serwisy

Nasze strony wykorzystują pliki cookies. Korzystanie z naszych stron internetowych bez zmiany ustawień przeglądarki dotyczących plików cookies oznacza, że zgadzacie się Państwo na umieszczenie ich w Państwa urządzeniu końcowym. Więcej szczegółów w Polityce prywatności.