Umiejętność pływania w społeczeństwie kuleje i jest marginalizowana przez kandydatów na ratowników wodnych
„Podwodnik” skupia instruktorów różnych dyscyplin, żołnierzy i weteranów, lekarzy, specjalistów z zakresu ratownictwa wodnego. Skąd zatem pomysł na założenie takiego stowarzyszenia?
W przeszłości członkowie Podwodnika działali w różnych organizacjach. Większość z nich zainteresowana była ratownictwem wodnym i specjalistycznym. Są to osoby wyszkolone i z doświadczeniem w różnych specjalnościach i nie w każdej organizacji była możliwość na ich rozwijanie. Często też rodziło to konflikty i niezrozumienia. Dlatego w 2015 roku zebrała się grupa inicjatywna 25 osób i zawiązała Podwodnika. Od początku wiedzieliśmy, że chcemy prowadzić działalność na rzecz bezpieczeństwa, ratownictwa i obronności, toteż już na wstępnie uzgodniliśmy nasz statut z Ministerstwem Obrony Narodowej i Ministrem Spraw Wewnętrznych. O ile współpraca z MON w zakresie szkoleń żołnierzy i środowisk proobronnych (głównie nurkowych i motorowodnych) oraz rehabilitacji weteranów misji poprzez nurkowanie rozwijała się szybko, tak uzyskanie zgody MSWiA na wykonywanie ratownictwa wodnego zabrało nam dwa lata.
Obecnie obie te działalności wzajemnie się wspierają. Rozszerzyliśmy możliwość szkoleń dla wojska i środowisk proobronnych o ratownictwo wodne i kwalifikowaną pierwszą pomoc, stworzyliśmy Interwencyjną Grupę Ratowniczo-Poszukiwawczą, która składa się głównie z żołnierzy i funkcjonariuszy (czynnych i emerytowanych), którzy posiadają kwalifikacje zdobyte zarówno w służbach, jak i w ramach naszej organizacji.
Ile jest osób chętnych, które chciałyby zapisać się na taki kurs z ratownictwa wodnego? Są to osoby posiadające już wiedzę w tym zakresie, czy raczej zaczynające od początku?
Chętnych na kurs ratownika wodnego jest niemało, zwłaszcza że Podwodnik często pozyskuje na to środki zewnętrzne: organizuje kursy bezpłatne (np. dla 75 mieszkańców województwa warmińsko-mazurskiego w 2019 roku finansowane ze środków unijnych) albo w ramach zadań publicznych dofinansowanych ze środków krajowych (wtedy koszt dla beneficjanta to ok. 350 zł). Ostatecznie na kurs kwalifikuje się nie więcej niż 1/3 kandydatów, co wynika z faktu bardzo niskiej umiejętności pływania. Wychodząc naprzeciw (niejednokrotnie całkowicie społecznie) szkolimy z technik pływackich, aby umożliwić większej liczbie osób uczestnictwo w kursie (a to w dłuższym okresie wpływa na poprawę bezpieczeństwa). Generalnie umiejętność pływania w społeczeństwie kuleje, jest marginalizowana przez kandydatów, którzy uważają, że „przecież w dzisiejszych czasach ratuje się wyłącznie sprzętem”, a także przez niektóre podmioty ratownicze organizujące kursy, a raczej „sprzedające uprawnienia” – często bez wszystkich wymaganych rozporządzeniem egzaminów i zaliczeń, a bywa, że bez wchodzenia do wody (część z takich organizatorów ma już zarzuty prokuratorskie, a nawet wyroki).
Na ograniczenie liczby osób, które mogą wykonywać zawód ratownika wodnego wpłynęła zmiana przepisów zmieniająca organizację ratownictwa w Polsce i szkolenia ratowników wodnych w 2011 roku. W chwili obecnej, pełne uprawnienia ratownika wodnego mogą otrzymać wyłącznie osoby pełnoletnie, co uniemożliwiło szkolenie młodzieży w zakresie ratownictwa wodnego (książeczka młodszego ratownika WOPR zdobyta po roku 2012 to jedynie wewnętrzny dokument konkretnej organizacji pozarządowej, nie uprawnia do pracy zawodowej ani społecznej). Naszym zdaniem wpłynęło to negatywnie na umiejętności, predyspozycje i preferencje potencjalnych kandydatów na ratowników wodnych (młody człowiek, który ukończył 18 lat, często decyduje na podjęcie lepiej płatnej propozycji zawodowej, zamiast doskonalenia umiejętności oraz odpowiedzialnej pracy i służby jako ratownik wodny).