Bycie ratownikiem medycznym to za mało, aby być dobrym instruktorem - Strona 3 z 3 - ratownicy24.pl
Reklama

Wyszukaj w serwisie

Bycie ratownikiem medycznym to za mało, aby być dobrym instruktorem

W swoich filmach uświadamiasz innych jak uchronić się przed koronawirusem oraz jakie błędy najczęściej popełniamy w czasie pandemii. W jaki sposób odnosi się to do personelu medycznego?

Muszę zwrócić uwagę na bardzo powszechne sformułowanie „personel medyczny”. Przy pacjentach pracuje również personel pomocniczy, taki jak salowe i sanitariusze. Niestety te osoby bardzo często są pomijane, a wykonują równie ważną i niebezpieczną pracę.

Jeżeli chodzi o funkcjonowanie w szpitalu to trzeba je podzielić na dwie strefy. Na tak zwaną brudną i czystą. Praca w takich warunkach wymaga bardzo dobrego planowania i bez pracy zespołowej na bardzo wysokim poziomie nie byłaby możliwa. W części brudnej, czyli tam, gdzie są pacjenci chorzy na COVID-19 pracujemy z zachowaniem bardzo rygorystycznych procedur bezpieczeństwa. Trzeba być bardzo uważnym.

Tutaj nie ma miejsca na błędy. W strefie czystej, czyli we wszystkich innych miejscach szpitala musieliśmy zachowywać wysoki reżim sanitarny. Najbardziej niewygodne było noszenie maseczek przez cały dyżur. Jak było z naszymi błędami? Myślę, że popełniliśmy takie same jak wszyscy ludzie, tylko znacząco rzadziej.

Pandemia nie zwalnia. Szczepionki w trzeciej fazie testów, a ludzie zapominają już nawet o noszeniu maseczek. Zderzają się ze sobą dwie rzeczywistości. Na zewnątrz jakby pandemii nie było, a jak to wygląda w szpitalu?

Gdy wybuchła pandemia nie mogłem siedzieć biernie. Od kwietnia do lipca pracowałem w Jednoimiennym Szpitalu Zakaźnym we Wrocławiu. Początkowo byłem na Oddziale Intensywnej Terapii, gdzie mieliśmy wszystkich pacjentów podłączonych do respiratorów. Było ciężko. Dziwnie się czułem, gdy wychodziłem ze szpitala i słyszałem, że ten wirus nie istnieje. Zwłaszcza po takim dniu, gdy umierał kolejny pacjent, a lekarze łapali się za głowy widząc w RTG postępujące zmiany w płucach. Od maja sytuacja się stabilizowała. Byłem przeniesiony na oddział wewnętrzny przekształcony w zakaźny. Pracowałem z pacjentami chorymi na COVID-19, ale w lżejszym stanie. W czerwcu powoli zamykały się oddziały. Nie było tylu pacjentów. Na początku lipca było też tak, jak Pani mówi. Tak jakby pandemii nie było. Funkcjonowały tylko dwa oddziały zakaźne. Tak było u mnie. Nie wiem jak w innych szpitalach.

Reklama
Reklama
Reklama
Targi IFRE-EXPO w Kielcach
Poznaj nasze serwisy