„Niczego nie żałuję i jestem naprawdę dumny z tego, co robię” – rozmowa z Bartłomiejem Sępiakiem
Działasz również jako instruktor, prowadzisz szkolenia. Skąd pomysł
na działalność edukacyjną?
Lubię kontakt z ludźmi, często szkoliłem w ramach pracy w pogotowiu lub straży i postanowiłem rozwijać się w tym kierunku. To bardzo wdzięczne zajęcie. Mogę wykorzystać swoje doświadczenie i wnosić coś wartościowego do społeczeństwa. Szkolenia innych zakładów pracy to także okazja do promowania zawodu ratownika medycznego i strażaka. Ludzie biorący udział w moich kursach lepiej rozumieją funkcjonowanie tych służb, co również korzystniej wpływa na naszą pracę. To daje dużo satysfakcji, kiedy widzisz, że szkolenia przynoszą efekty.
Odwołując się do Twojego szkoleniowego doświadczenia – czy sądzisz, że Polacy są dobrze wyedukowani w zakresie pierwszej pomocy, czy jednak brakuje nam tej wiedzy?
Jest dużo lepiej, sporo mówi się o pierwszej pomocy i obowiązku jej udzielania. Zauważyłem, że coraz więcej osób udziela pierwszej
pomocy. Latem jako Wojewódzkie Pogotowie Ratunkowe w Katowicach wraz z Wojewódzką Komendą Policji braliśmy udział w pozoracji wypadku motocyklowego, organizowanej przez MOTORAT. Ideą tej akcji było sprawdzenie reakcji osób postronnych. Zdecydowana większość osób zatrzymała się, wzywała pomoc i chciała udzielać pierwszej pomocy. To bardzo optymistyczne i pokazuje, jak ważne są kursy pierwszej pomocy i poruszanie tego tematu publicznie jak najczęściej.
Czy Twoim zdaniem ratownictwo medyczne w Polsce ma się dobrze? Czy jest coś, co chciałbyś w tym systemie poprawić?
Zawsze można coś poprawić w służbie zdrowia. Nie chciałbym się na ten temat rozwodzić. Chciałbym natomiast, żeby to wszystko toczyło się w jak najlepszym kierunku.
Jaki wyjazd w ciągu całej Twojej kariery najbardziej utknął Ci w pamięci?
Nigdy nie zapomnę wybuchu gazu na ul. Chopina w Katowicach, gdzie działaliśmy jako SGPR Jastrzębie-Zdrój. Staram się jednak nie wracać do takich zdarzeń. Było ich mnóstwo i uważam, że nie powinniśmy ich rozpamiętywać. Myślę, że każdy ratownik wie, o czym mowa. Wolę skupić się na tych zabawnych sytuacjach, których też nie brakuje podczas dyżurów, np. wyjazd do pijanego clowna znalezionego na ulicy. Na szczęście nic poważnego mu się nie stało.