Pacjenci pod wpływem środków odurzających – „Oni też są w stanie zagrożenia życia”
Co najczęściej słyszysz od takich pacjentów? Jak się zachowują?
Tak jak już wcześniej wspominałem, są to pacjenci, z którymi nie da się z reguły nawiązać logicznego kontaktu. Bardzo często ludzie pod wpływem dopalaczy krzyczą, gryzą, plują, szarpią, widzą różne rzeczy. Są to ludzie, którzy nie mają pojęcia, gdzie się znajdują, nie reagują na zadawane pytania, niekiedy mają ogromne lęki. Ich stan psychiczny zmienia się jak w kalejdoskopie. Od agresji po płacz.
Nie jesteś czasem zły, że musisz pomagać pacjentowi, który jest nietrzeźwy i w zasadzie tej pomocy nie chce, zamiast ratować prawdziwie zagrożone życie?
Nie mogę nazwać tego złością. Jest to mój zawód, który wykonuję z pełnym zaangażowaniem i poświęceniem wszystkim pacjentom. Nietrzeźwi pacjenci są jednak specyficzną grupą. Oni niestety też są w stanie zagrożenia życia. Tak jak wspomniałem, wszystko może wyglądać stabilnie, a za kilka minut czy godzin ten stan może się diametralnie zmienić. Człowiek pod wpływem dopalaczy najczęściej nie jest w stanie sam racjonalnie określić, czy potrzebuje naszej pomocy, czy też nie. W takiej sytuacji to my podejmujemy decyzję o konieczności hospitalizacji.
W jaki sposób wpływają na Ciebie takie sytuacje? Czy to Cię jeszcze dotyka?
Takie sytuacje nigdy nie pozostają dla mnie obojętne. Myślę, że wiele osób z naszego środowiska to potwierdzi. W zasadzie każdy z nas odreagowuje je w rozmowach z różnymi ludźmi. W naszym zespole często omawiamy takie przypadki, dzielimy się doświadczeniami i obawami. Często bywa tak, że potrafimy bardzo długo o nich rozmawiać, ale przede wszystkim wzajemnie się wspierać, jeżeli jest taka potrzeba.
Twój najlepszy sposób na odreagowanie stresów z pracy to?
Przede wszystkim właśnie rozmowa z moimi kolegami i koleżankami po fachu pozwala mi w dużym stopniu odreagować. Najlepszym natomiast znanym mi sposobem nie tylko na odreagowanie tych sytuacji, ale również na oderwanie się myślami od pracy, są długie górskie wędrówki po Tatrach wraz z moją żoną.