Ludzka tragedia to nie serial. Tu umiera się naprawdę
Dlatego to od świadków zależy powodzenie całej akcji ratunkowej. Niestety, z doświadczenia zawodowego mogę powiedzieć, że ciągle różnie to bywa. Boimy się udzielać pierwszej pomocy, gdyż błędnie myślimy, że zrobimy komuś krzywdę. Nie mamy po prostu wiedzy z zakresu udzielania pierwszej pomocy. A tak jak wspomniałem prawie 73% zdarzeń ma miejsce w mieszkaniach. Sam pamiętam, że gdy miałem 12 lat mój ojciec doznał nagłego zatrzymania krążenia w domu. Wtedy była cała nasza rodzina – mama, siostra i ja. Pamiętam tą panikę i stres. Tą niemoc. Tą niewiedzę. Nikt z nas nie wiedział co się dzieje i jak pomóc ojcu. Później pamiętam tylko jak sąsiad prowadził resuscytację, a później przyjechało pogotowie. Niestety, ojciec zmarł w domu. I pewnie to był jeden z kliku powodów, dla których wybrałem ten zawód. Dlatego uczmy się pierwszej pomocy, bo są sytuacje, gdzie zgon jest do uniknięcia, jak tylko świadek zdarzenia podejmie czynności z zakresu pierwszej pomocy.
Wyjazd, który najbardziej zapadł Panu w pamięci?
To trudne pytanie. Nie powiem o konkretnym zdarzeniu, ale o rodzaju wyjazdów i grupie pacjentów, którzy zostają w mojej pamięci na zawsze. Mam tu na myśli np. każdy wyjazd do dziecka, które jest w stanie zagrożenia zdrowotnego, bezbronne, rozłączone często od rodziców, czy dziecko, które cierpi, które umiera. Wyjazdy do dzieci maltretowanych, które mają oparzenia obrączkowe, blizny po przypalaniu papierosami, oparzenia równoległe do przyżegania, siniaki, przebyte lub świeże złamania. Najbardziej porusza mnie właśnie przemoc w stosunku do dzieci, bezbronnych i niewinnych. Często obserwując i zbierając wywiad ratowniczy widzę, że dzieci myślą, że tak musi widocznie być, że to jest „normalny dom”. Dlatego tak ważna rola jest w tym wszystkim Zespołów Ratownictwa Medycznego. To dzięki wnikliwemu wywiadowi i badaniu przeprowadzonemu na miejscu wezwania, kierownik ambulansu może wywnioskować, podejrzewać lub być wręcz pewnym, że w danym domu dziecko jest ofiarą przemocy. A dziecko to generalnie „trudny” i wymagający pacjent, który niewiele rozumie. Musimy mówić do niego z jego poziomu np. badając klękamy, aby nasze oczy były na poziomie jego wzroku. Ja mam 196 cm wzrostu. Niech Pani sobie wyobrazi jakbym stanął nad małym dzieckiem i z tej perspektywy zaczął zbierać wywiad i badać. Guliwer! Na pewno wzbudził bym strach.
Innym rodzajem wyjazdów są wyjazdy do osób bliskich, do członków swojej rodziny czy do kolegów. Niedawno w naszym pogotowiu ratunkowym w Bydgoszczy zdarzył się tragiczny wypadek. Na Rondzie Skrzetuskim w Bydgoszczy doszło do śmiertelnego wypadku, w którym zginął mój serdeczny kolega ratownik medyczny Grzegorz Piórkowski z Motocyklowego Zespołu Ratownictwa Medycznego. Grzesiu pełnił dyżur na Motoambulansie. Podczas realizacji zlecenia wyjazdu do pacjenta w stanie nagłego zagrożenia zdrowotnego doszło do zderzenia motocykla ratunkowego z samochodem osobowym. Pomimo heroicznej resuscytacji, nie udało się go uratować. To był ciężki czas dla nas wszystkich. A szczególnie dla kolegów, którzy ratowali swojego przyjaciela. Wielu z nas potrzebowało po tym zdarzeniu konsultacji z psychologiem. Nie często bowiem mamy czas, żeby po trudnych wyjazdach usiąść i porozmawiać, choćby z kolegami z zespołu, bo czekają na nas już następne wyjazdy i to często do pacjenta, który ma, mówiąc w przenośni „złamany paznokieć”.
„Pierwsza pomoc w sytuacji zagrożenia” to aplikacja, którą stworzył Pan wspólnie m.in. z sierż. Szymonem Tworowskim z Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy. Jaki jest jej główny zamysł?
Współpraca z zakresu edukacji dotyczącej pierwszej pomocy pomiędzy Policją i Pogotowiem Ratunkowym w Bydgoszczy rozpoczęła się w 2010 r. Wtedy to wspólnie z ratownikiem medycznym Tomaszem Krajewskim, widząc ogromną potrzebę edukacji funkcjonariuszy Policji z pierwszej pomocy, postanowiliśmy rozpocząć szkolenia i warsztaty z tego zakresu. Plan szkolenia był prosty – nauczyć policjantów algorytmów postępowania w stanach nagłego zagrożenia zdrowotnego. Doświadczenia z pracy pokazywały, że patrole policyjne często są pierwsze na miejscu zdarzenia, gdzie niezbędne jest udzielenie pierwszej pomocy. W toku prowadzonych przez nas szkoleń, podczas wymiany zdań z kursantami i rozmów w kuluarach narodził się pomysł na stworzenie instrukcji pierwszej pomocy już dla wszystkich – nie tylko Policjantów. Projekt miał być inny, autorski, wymagał od nas intensywnej pracy po godzinach, gdyż jak się okazało tworzenie instrukcji dla „laików” nie jest takie proste. Trzeba wziąć pod uwagę, że odbiorcą będzie osoba bez wykształcenia medycznego, użyć w niej odpowiednich słów, odpowiednich skrótów, czytelnych, jednoznacznych i przejrzystych grafik. Po wielu miesiącach projekt był gotowy. Wydrukowaliśmy pierwsze egzemplarze „Pierwszej Pomocy”.