„Nie jest to praca dla każdego” rozmowa z Krzysztofem z Paramedicphotoart
Czy mógłbyś opisać najbardziej niebezpieczną akcję, w jakiej brałeś udział?
Początki mojej pracy, wyjazd do krwawiącej kobiety. W mieszkaniu znaleźliśmy pobitą kobietę z kilkunastoma ranami ciętymi. Wezwała nas jej koleżanka, która ją znalazła. Wydawało nam się, że nikogo nie było już w mieszkaniu. Podczas udzielania pomocy z pokoju obok usłyszeliśmy dziwne dźwięki. Okazało się, że za łóżkiem leży sporych gabarytów oprawca i właśnie postanowił się obudzić. Szybka ewakuacja poszkodowanej na klatkę, wzywająca znalazła klucze i zamknęła drzwi. Parę minut później dotarli policjanci, którzy obezwładnili napastnika wymachującego jeszcze nożem kuchennym.
Gdyby nie ratownictwo medyczne, to w jakim zawodzie widziałbyś siebie? Czy z perspektywy czasu nie żałujesz tego wyboru?
Teraz jak bym miał wybierać, to zostałbym instruktorem nurkowania gdzieś daleko, gdzie jest ciepło. Ratownictwa medycznego nie żałuje, bo pomimo wielu rzeczy, które człowieka w tej pracy wkurzają, lubię to robić. I chociaż ratownictwa w ratownictwie nie jest dużo, to walka o ludzkie życie jest czymś niesamowitym. Gdyby nie ta praca, nie czytalibyście teraz tego, ja pewnie nigdy bym nie doszedł do tego, gdzie jestem teraz. Nie zrobiłbym żadnego zdjęcia. Nie poznałbym wielu niesamowitych, wspaniałych ludzi, takich z ogromną pasją do ratownictwa. Od samego początku, od kursu KPP spotykałem na swojej drodze głównie ludzi, którzy ciągle mnie tym zarażali. Z jednym z instruktorów spotkaliśmy się po latach w karetce – uczył mnie najpierw kwalifikowanej pierwszej pomocy, a potem medycznych czynności ratunkowych. Jest masa pozytywnych rzeczy, które w ogólnym rozrachunku mówią mi, że tak, to była bardzo dobra decyzja.