Każda praca ma sens, nawet ta wykonywana za darmo
O pracy wolontariusza i problemie bezdomności w Polsce rozmawiamy z Wiolą – ratownikiem KPP i miłośniczką gór, która na Instagramie jest znana jako @ratowniczka_. Tam dzieli się materiałami z akcji pomocy bezdomnym, przemyśleniami na temat ratownictwa oraz swoją codziennością.

Skąd pomysł, aby zostać wolontariuszem ratownikiem KPP?
Pomysł pojawił się niespodziewanie, jakiś czas po tym gdy udzieliłam pierwszej pomocy tacie, który doznał udaru mózgu. Jako uczennica studium medycznego na kierunku technik masażysta, mając za sobą praktykę na szpitalnych oddziałach, w tym także na neurologii, prawidłowo wykorzystałam swoją wiedzę i mogłam skutecznie zareagować. Słowa lekarza Pani uratowała tatę do tej pory dźwięczą mi w głowie. Przecież nie zrobiłam nic niezwykłego. Wiedziałam na co zwrócić uwagę i postąpiłam jak należy. Wtedy pomyślałam, że warto iść krok dalej.
Od czego zaczęła Pani przygotowania do zostania ratownikiem KPP?
Zaczęłam od nauki pierwszej pomocy. Gdy już miałam za sobą pierwsze zabezpieczenia i kontakt z poszkodowanym postanowiłam iść dalej i zdobyć umiejętności, które pozwolą mi być bardziej skuteczną i pomocną w sytuacji zagrożenia życia.
Jak długo jest już Pani ratownikiem KPP?
Od dwóch i pół roku. Koniec roku to czas recertyfikacji. Nawet nie wiem, kiedy ten czas minął. 🙂
Jak wygląda Pani praca jako wolontariusza ratownika KPP?
Należę do Grupy Ratowniczej Nadzieja w Białymstoku, która prężnie działa w wielu obszarach. Biorę udział w zabezpieczeniach medycznych wydarzeń kulturalnych i sportowych. Uczestniczę w patrolach m.in. podczas akcji Zimowy Ratownik z asystą policji. Udzielam także pomocy osobom bezdomnym. Dopasowuję swój grafik do działań grupy, kończę pracę etatową, przebieram się i działam. Zapotrzebowanie jest duże i stale rośnie. Szefostwo nie pozwala się nudzić.

Od początku działa Pani w tej grupie? Czy wcześniej udzielała się Pani jako wolontariusz w innej organizacji?
Byłam członkiem innej grupy, której nazwy wolałabym nie ujawniać.